Żywot Briana

7364767.3Tytuł: Żywot Briana                                                                 Reżyser: Terry Jones                                                                     Czas trwania: 1h 34 min                                                         Gatunek: Satyra                                                                 Ocena:4

Zachęcona genialnym Monty Python i Święty Graal postanowiłam obejrzeć drugą produkcję tej grupy.  Gdy ci zabawni Anglicy tworzyli drugi już pełnometrażowy film, czyli właśnie Żywot Brana z pewnością zdawali sobie sprawę jak wiele kontrowersji może wołać, a raczej na pewno wywoła. Ale cóż przyciągnie do kin więcej ludzi niż kontrowersyjny film?

Brian (Graham Chapman) urodził w tym samym roku co Jezus. Już przy narodzinach został wzięty przez Trzech Króli omyłkowo za Mesjasza, co na szczęście zostało szybko wykryte i Królowie wzięli tyłki w troki i poszli do właściwego Dzieciątka. Już jako dorosły mężczyzna Brian raz przelotnie spotyka Jezusa, by zaraz potem udać się na małe kamienowanie wraz z matką. Później wstępuje do Narodowego Frontu Judei, bo jak twierdzi nienawidzi Rzymian, a tak naprawdę pociąga do jedna z jego członków – Judith(Sue Jones-Davies). Tam pakuje się w pierwsze tarapaty, by potem przylgnęła do niego, znowu, niechciana etykietka Zbawiciela, na końcu trafiając do więzienia i zostając skazanym na ukrzyżowanie, czemu towarzyszy końcowa, piosenka “Always look on a bright sight of life”.

Mnie ten film nie rozśmieszył tak jak Święty Graal i oglądając go poczułam się mocno zawiedziona. Sądzę, że gdybym obejrzała go najpierw robiłby znacznie większe wrażenie i wywoływałby więcej śmiechu. Jednak pomimo uczucia niedosytu produkcja posiada kilka plusów. Niesamowity jest fakt że w około czterdzieści postaci wcieliło się zaledwie sześciu aktorów i zrobili to w sposób tak umiejętny, że oglądając Żywot Briana powierzchownie możemy tego nie zauważyć. Bohaterzy są bardzo różni, mają ciekawe charaktery, reprezentują różne przywary, na tyle wyolbrzymione, by móc to z łatwością dostrzec. I to właśnie z nich naśmiewają się Pythoni, a nie, jak sądzą niektórzy z osoby Jezusa.

Tak jak w pierwszym pełnometrażowym filmie wg Montiego Pythona, tak i w tym szczególną uwagę zwraca się na charakterystyczne cechy danego okresu historycznego doprawione całkiem niezłą satyrą. W przypadku Jerozolimy za czasów Chrystusa jest to min. obsesyjne poszukiwanie Mesjasza, które widzimy w scenie, gdzie mały tłumek dość maniakalnie chodzi krok w krok za Brianem. Obsesyjne unikanie imienia Jahwe i jego skutki widzimy przy kamienowaniu, a charakterystyczne dla Bliskiego Wschodu umiłowanie targowania pokazuje próba szybkiego kupienia brody u handlarza.

Sądzę, że to właśnie to rzeczy i inne ludzkie przywary skarykaturowali Pythoni w Żywocie Briana, a osadzenie wydarzeń w tych latach, kiedy żył Jezus tylko pomogło wymyślić fabułę i ściągnąć ludzi do kin. Jakby prześledzić cały film, w żadnej jego scenie nie ma dowcipu z osoby Chrystusa czy religii chrześcijańskiej, Owszem ostatnia scena nasuwa takie skojarzenia śmierci Jezusa i w sumie mi też je nasunęła, ale obiektywnie patrząc pewnie ukrzyżowano miliony innych normalnych ludzi w Rzymie, a Brian sam podawał siebie za jednego z ich .

Romaszka

This entry was posted in Recenzje and tagged , , . Bookmark the permalink.

Leave a comment